Osiedle pod Wawelem - Bitwa o Kraków u podnóża Wawelu - Gazeta.pl

Gazeta.pl

30-12-2009  Autor: Dawid Hajok   Źródło: Gazeta.pl, Gazeta Kraków, Gottesman Szmelcman Architecture oraz ABP SC    Kategoria: Wiadomości z kraju

Apartamentowiec na blisko 250 mieszkań stanąć ma u podnóża Wawelu. Nowe osiedle obejmie również trzy wpisane do rejestru zabytkowe budynki dawnego klasztoru ss. Koletek. - Miasto przestaje być miastem, a staje się osiedlem - alarmują obrońcy Krakowa.

Naprzeciwko Wawelu, w sąsiedztwie kościoła św. Agnieszki i zakonu bernardynek (w kwartale ulic Dietla, Koletek, Sukienniczej i Stradom), znajduje się blisko 14 tys. m kw. terenu, a na nim pozostałości po klasztorze Sióstr Koletek. Trzy zabytkowe budynki pochodzą z różnych okresów. Najstarszy z XVI w. Kilkakrotnie rozbudowywany zespół służył m.in. jako szkoła. Teraz właściciel terenu - firma Angel Poland - chce zbudować tam osiedle - podobne do tego, które przed dwoma laty zrealizował przy ul. Zwierzynieckiej (Angel Plaza). Olbrzym ma pomieścić 250 mieszkań, dwa podziemne parkingi i centrum odnowy biologicznej. Ma już pozwolenie na budowę.

- Poklasztorna działka ma charakter zabytkowy i nigdy nie była zabudowywana. To, co planuje się na niej wybudować, zupełnie nie pasuje do otoczenia, a do tego spowoduje zasłonięcie kościoła św. Agnieszki - mówi Mikołaj Kornecki, przewodniczący Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa. Jego obawy budzi gęstość zabudowy, która - jak przyrównuje - będzie tam jak na Ludwinowie. - Z tą różnicą, że powstaje to pod samym Wawelem. Miasto przestaje być miastem, a staje się osiedlem - mówi Kornecki.

Kiedy w 2004 roku urząd marszałkowski sprzedawał nieruchomości spółce Angel Poland, ponad 800 osób podpisało się pod protestem przeciwko planom zabudowy dawnego ogrodu przyklasztornego. Teraz inwestycja może ruszyć w każdej chwili. - Mamy już wszystkie pozwolenia. Budowa wystartuje, kiedy tylko bank udzieli nam kredytu - informuje Małgorzata Nowosielska z biura Angel Poland. Jak mówi, głównym wyzwaniem projektu, którego autorami są biura Gottesman Szmelcman Architecture oraz ABP SC z Krakowa, ma być połączenie dwóch części - nowo powstającej i zabytkowej. W obu powstaną luksusowe apartamenty.

- Trzykrotnie rozmawialiśmy o tym projekcie na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Ochrony Zabytków. Analizowaliśmy wiele wariantów zarówno pod kątem architektury nowej zabudowy, jak i adaptacji zabytkowej części. Przeprowadzono analizy konserwatorskie, historyczne i architektoniczne, zrobiono też badania archeologiczne. Powstało kilkanaście różnych koncepcji, z których ostatecznie wybrano najbardziej poprawną - tłumaczy Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków.

Zapewnia, że wszystkie elementy zabudowy dawnego klasztoru zostaną zachowane, a nowe budynki utrzymane w wysokości istniejącej zabudowy z częściowym obniżeniem i cofnięciem w narożniku od strony kościoła św. Agnieszki. - Ochroni to cenny widok na Wawel - mówi konserwator.

Nierozwiązany pozostaje spór o przyszłe wykorzystanie ośmiobocznego budynku narożnej kaplicy. - Nie wydaliśmy zgody na zrobienie tam mieszkań, ponieważ wiązałoby się to z podzieleniem jej na kondygnacje. A zabytek wymaga starannej renowacji. Właściciel musi znaleźć dla niego inną funkcję, która nie będzie wiązała się ze zmianą jego architektonicznego charakteru - podkreśla Janczykowski.

Zaznacza przy tym, że jeżeli projekt zostanie zrealizowany, będzie to największa inwestycja, w której na taką skalę zabytki Krakowa połączone będą z nową zabudową. Jest to możliwe, bo Stare Miasto nie ma planu miejscowego, który mógłby zahamować zabudowywanie go na zasadzie "wuzetek" wydawanych na podstawie tzw. zasady dobrego sąsiedztwa. To ona umożliwia dziś lokalizowanie w ciasnym centrum olbrzymich osiedli.

Osiedle pod Wawelem - architektoniczny banał

Historia zna wiele prób zamachu na architektoniczny majestat Zamku Królewskiego na Wawelu. Planowana budowa osiedla Angel Wawel wydaje się najbardziej arogancką spośród nich wszystkich.

Porażony wizją budowy pod Wawelem osiedla Angel Wawel (o sprawie napisaliśmy wczoraj) sięgnąłem po najnowsze katalogi z ofertami mieszkań w Małopolsce. Ciekawe to doświadczenie, nie powiem. Poczułem się, jakbym zajrzał w jakąś czarną księgę "rocznika architektury obumarłej". W większości nijakiej, beznamiętnej, niejako zaprojektowanej przez architektów po estetycznej lobotomii. Bo jak inaczej ocenić autorów tych pudełkowatych dziwolągów? Na szczęście do tej pory powstawały poza centrum miasta.

W tym przypadku będzie inaczej. Osiedle na 250 apartamentów, którego budowę przy ulicy Koletek 12 planuje firma Angel Poland, ma powstać u stóp wzgórza Wawelskiego. Wcześniej spółce udało się już zrealizować w Krakowie dwie inwestycje mieszkaniowe: Angel Plaza przy ul. Zwierzynieckiej oraz Angel City między ul. Pawią a Warszawską. Ten ostatni architektonicznie nawet nie najgorszy, ale gęsty i w ogóle jakiś taki ciasno-duszny. Nie tworzy jednak niepotrzebnych kontrastów. Bo niby też w stosunku do czego - Galerii Krakowskiej, a może zabudowań Politechniki Krakowskiej?

Co innego olbrzym planowany pod Wawelem. Klockowata bryła prezentowana na wizualizacjach konkuruje z Zamkiem Królewskim. Tymczasem wyjątkowość monarszej rezydencji wyraża się również w tym, że bez kontrastów eksponowana jest na wzgórzu. Dziś, zjeżdżając z mostu Grunwaldzkiego w ul. Dietla, widać, jak majestatycznie góruje nad otoczeniem. Budowa Angel Wawel tę czystość odbioru zakłóci.

Pomysł lokalizacji tak potężnego osiedla w tym miejscu uważam za arogancki. Jakże absurdalny będzie to widok - podmiejski zamek górujący nad olbrzymim apartamentowcem. Za takie wybryki w średniowieczu król kazałby pewnie odpowiedzialnym za to wyłupić oczy.

Dziś wojewódzkie służby konserwatorskie wydają na budowę pozwolenie. Co więcej, tłumaczą, że to, co widać na architektonicznych wizualizacjach, to wynik długotrwałych negocjacji z inwestorem. Sam projekt oceniają jako poprawny. Zadziwiające, że o projekcie nie mówi się publicznie aż do czasu, kiedy ten uzyskuje prawomocne pozwolenia na budowę. Przypomina mi się darcie szat o każdy kolejny centymetr "szkieletora". A tu okazuje się, że pod Wawelem bez większych przeszkód może powstać osiedle takie, jakie stawia się na Ruczaju, Ludwinowie, Bronowicach czy Piaskach.

Na forum "Gazety" niektórzy internauci piszą demagogicznie "no tak, najlepiej niech w starym Krakowie nie powstaje nic nowego". A ja powiem -niech się buduje nawet ultranowocześnie. Ale żeby tak projektować w centrum zabytkowego miasta, wypełnionego renesansowymi kamienicami, trzeba być nie lada zdolniachą. Architektem z wyobraźnią, wrażliwością i talentem. Przypomnę tylko Muzeum Holocaustu w Berlinie wystawione obok barokowego pałacu czy futurystyczną kamienicę 10 Hills Place (przy jednej z bocznych ulic Oxford Street) w Londynie, inspirowanej dziełami Lucio Fontany.

A to, co ma powstać przy Koletek 12, to osiedle jakich wiele. Nic w nim oryginalnego, nic ciekawego. Architektom nie udało się nawet rozwinąć myśli zabytkowego zespołu, do którego dokleili odtwórczo zaprojektowany apartamentowiec. Z dużo większą wrażliwością zrealizowano mieszkania w dawnej Drukarni Narodowej przy ul. Piłsudskiego, zespół mieszkalny przy ul. Łobzowskiej 22 czy lofty budowane w młynie Ziarno na Zabłociu. A "anioł" pod Wawelem to nic więcej jak architektoniczny banał.

Bitwa o Kraków u podnóża Wawelu

Nie często zdarza się, by architekci publicznie skrytykowali dzieło kolegi po fachu. Jeżeli już do tego dochodzi, to sytuacja musi być naprawdę dramatyczna. Tak dramatyczna, jak plany budowy osiedla Angel Wawel u podnóża Zamku Królewskiego.

Architektów, którzy zdecydowali się "z otwartą przyłbicą" powiedzieć to, o czym inni przedstawiciele "środowiska" szeptają tylko w kuluarach, ośmieliła tocząca się na łamach "Gazety" dyskusja na temat osiedla Angel Wawel. O planach jego budowy poinformowaliśmy w ubiegłym tygodniu. Olbrzymi zespół mieszkalny na 250 apartamentów, doklejony do zabytkowych zabudowań dawnego klasztoru, stanąć ma na działce w obrębie ul. Koletek, Sukienniczej i Dietla. U podnóża Wawelu. Jego budowę zamierza zrealizować spółka Angel Poland.

Drukowane poniżej listy to wyraz oburzenia, a zarazem troski o losy Krakowa. Co ważne - napisane ręką architektów, którzy współpracowali z wymienionym inwestorem.

List Marka Dunikowskiego. Gra architektów to jak mundial

Długo zastanawiałem się, czy wyrazić swą opinię w sprawie ostatnio dosyć szeroko prezentowanej na łamach "GW", a mianowicie projektu, który niedługo zostanie zrealizowany przez firmę Angel przy ul. Koletek 12 w Krakowie.

Do tej pory w zasadzie nigdy nie odnosiłem się publicznie do pracy innego architekta i projektu przez niego stworzonego. Długo pracuję w tym zawodzie i wiem, jak trudno jest robić dobrą architekturę, jak bardzo złożony jest to proces. Szczególnie gdy dotyczy to architektury obiektów tzw. komercyjnych. Trzeba bowiem być świadomym, że prawem, a wręcz powinnością każdego inwestora komercyjnego jest pomnażanie włożonego kapitału. Powinnością w stosunku do firmy i udziałowców, których reprezentuję. Znacznie łatwiej i bardziej "bezkarnie" jest architektowi dysponować pieniędzmi publicznymi, czyli pieniędzmi nas wszystkich. Mamy zresztą na to parę dobrych przykładów także w Krakowie. Tak się złożyło, że biuro DDJM, którym staram się kierować od 18 lat, praktycznie "wydaje" wyłącznie pieniądze prywatne. Wiem dobrze, co to znaczy. Znam tę bezpośrednią odpowiedzialność. A inwestorzy są różni. Jednym, poza zyskiem, wszystko inne jest obojętne. Ale są też tacy, którzy potrafią autentycznie cieszyć się zbudowaną przez siebie dobrą architekturą. Dobra architektura komercyjna, to architektura ekonomiczna, elegancka, nienachalna w formie, szanująca w sposób stosowny otoczenie.

To zaś, co powstaje przy ul. Koletek 12 jest prymitywne w wyrazie, pozbawione wdzięku, zamula otoczenie. Świadczy o absolutnym braku "słuchu" architektonicznego tych, co to narysowali. Oczywiście nie jest winą architekta, że czegoś nie potrafi, że jest niezdolny, tak jak nie jest winą piłkarza, że nie umie kopać celnie piłki. Winy za efekty ponoszą ci, co wystawiają takiego gracza do reprezentacji i dopuszczają do meczu na mistrzostwa świata. A dla Krakowa przestrzeń u podnóża Wawelu to jak mundial dla piłki nożnej.

Jak to jest, że w Krakowie parę lat trwa bezsensowna debata na temat "szkieletora", czy można dobudować parę kondygnacji więcej czy mniej do istniejącej konstrukcji (co oczywiście nie ma w istocie żadnego znaczenia dla sylwety miasta), zamiast Bogu dziękować, że pojawił się inwestor, którego stać na uratowanie tego miejsca. W tym samym czasie rodzi się estetyczne nieszczęście architektoniczne w znacznie ważniejszym obszarze z punktu widzenia tzw. dbania o klimat Krakowa. Na dodatek rodzi się w zgodzie z wszystkimi przepisami i procedurami. W zgodzie z analizą urbanistyczną i wytycznymi konserwatorskimi. Poczucie smaku, gustu, język architektoniczny są w tym procesie bez znaczenia. Bo dziś jedynym organem, który w jakiś sposób wpływa na stylistykę nowych budynków w Krakowie, jest Urząd Konserwatora Zabytków, co zresztą przerasta jego możliwości budżetowe i personalne. Myślę, że nie taki jest sens istnienia tego urzędu. Mówiąc szczerze to konserwator wielokrotnie musi zajmować stanowisko wbrew własnej woli, a wyłącznie na skutek wytworzonych idiotycznych procedur.

W tym samym czasie Urząd Głównego Architekta Miasta nie ma żadnych kompetencji i realnego wpływu na wygląd nowo projektowanych obiektów. Czyż nie jest to groteskowy stan? Jestem za tym, żeby budować w Krakowie jak najwięcej. W Starym Mieście, na Kazimierzu, Podgórzu, Dębnikach. Budować architekturę współczesną, a nie tworzyć kulawe kompromisy architektoniczno-konserwatorskie, które są źródłem miernej architektury, porażką architektów, konserwatora zabytków, a przede wszystkim straconą szansą Krakowa.

Musimy dawać szansę dobrej architekturze, szczególnie w miejscach ważnych. Jednakże musi być spełniony podstawowy warunek. Dobrą architekturę robią dobrzy architekci, tak jak dobrzy piłkarze tworzą pasjonujące widowisko sportowe. Mądry sędzia zaś stara się nie przerywać tej gry. Innej drogi nie ma. W przeciwnym razie pod Wawelem będziemy czuli się jak w Radomiu, Lipsku czy na warszawskiej Woli. Tutaj żadne plany zagospodarowania przestrzennego, wytyczne konserwatorskie ani komisje nie pomogą. Jak widać, zgodnie z prawem można zrobić paskudną architekturę. Bo prawo i gust nie mają ze sobą nic wspólnego.

List Stanisława Deńki. Produkt architektonicznej mody

Mam wrażenie, że albo konsultanci wydający zezwolenia, albo architekci nie bardzo rozumieją istotę problemu, z jakim mamy do czynienia, szczególnie w aspekcie kontekstu miejsca. Wspaniałe dzieło urbanistyczne, jakim są aleje Józefa Dietla nie zostało zakończone, bo jak każda ulica, aleje te powinny mieć swój, w sensie przestrzennym, początek i koniec. Mam na myśli strukturę urbanistyczną, a szczególnie trzeci wymiar ulicy. Patrząc z przyczółka mostu Grunwaldzkiego w kierunku wschodnim, po prawej stronie aleje zaczynają się wyraźnie uformowanym narożnikiem w postaci kamienicy czterokondygnacyjnej, o okazałej wysokości każdej z nich. Od tego miejsca jest kontynuowana pierzeja tej ulicy, bardzo konsekwentnie realizowana na niemal całym ciągu tej ulicy, aż po wiadukt kolejowy w rejonie Grzegórzek. Mówię "niemal", bo wyjątek stanowi narożnik ul. Starowiślnej, gdzie powstał budynek z narożnikiem wklęsłym.

Cechą charakterystyczną tworzonych wzdłuż tej ulicy kwartałów są narożniki skrzyżowań z ulicami prostopadłymi, których wyróżnikiem stają się dominanty w postaci wież i wieżyczek, szczególnie w miejscach "przecinania się" z innymi ważnymi ulicami. Projektanci omawianego zespołu zabudowy przy ul. Koletek z tej "podpowiedzi" jednak nie korzystają.

W przedstawionym projekcie razi potraktowanie ulicy Dietla i ulicy Sukienniczej jednakowo. Budynki przy Alei J. Dietla swoją skalą, architektonicznym porządkiem, nawet wielkością otworów okiennych różnią się od tych przy ulicy poprzecznej. W alejach nie występują podcienia, zaś w ulicach poprzecznych tak (vide ul. Krakowska). Parter zabudowy jest wyraźnie wyższy od pozostałych pięter. Rytm kamienic wyznacza pionowy podział pierzei odzwierciedlający zazwyczaj strukturę własnościową. Poziome podziały pojawiają się tam, gdzie powstają na większych działkach na ogół budynki użyteczności publicznej. Na przykład szkoła w pobliżu narożnika ul. Koletek i Sukienniczej.

Prezentowany projekt nie jest w żadnym wypadku kontynuacją tych historycznych atrybutów miejsca. I tu nie chodzi o detal architektoniczny, który może i powinien być jak najbardziej współczesny. Idąc za wzorcami historycznymi na narożniku mogłaby także być dominanta. Brak jest też uzasadnienia do formowania narożnika jako ściętego i to tak głęboko. W dodatku narożnik, na skutek rozcięcia pośrodku, wytwarza oś, która jest skierowana donikąd.

Budynek w trzecim wymiarze został podzielony na cztery strefy, które są obce w przywołanym kontekście urbanistycznym. Wyraźnie czytamy w nim parter z podcieniem, za niski w proporcji do całej wysokości budynku, następnie główny korpus budynku, do czwartej kondygnacji, jako próba nawiązania skalą do ul. Sukienniczej, potem dwie kondygnacje podzielone ażurową attyką. Taki porządek zastosowany dla całego kompleksu zabudowy nie ma nic wspólnego z majestatycznym i reprezentacyjnym charakterem budynków od strony alei. Rzeczywiście, muszę przyznać, budynek przypomina raczej zabudowę osiedlową. Cały projekt idzie raczej za panującą modą, a nie uwzględnia kontekstu miejsca.

Standard detalu architektonicznego oceniam jako wysoki i detale są dopracowane, ale całość nie pasuje do obecnego i przyszłego otoczenia. W takich miejscach powinny być przez miasto stawiane wymagania opracowań urbanistycznych z szerszym kontekstem niż bezpośrednie sąsiedztwo, najlepiej, by te opracowania miały charakter konkursów. Korzyści byłyby tak po stronie miasta, jak i inwestora. Jako dobry przykład może służyć konkurs w niedalekim sąsiedztwie omawianego miejsca, a który dotyczył budynku przy ul. Smoczej, znanego jako "budynek pod żaglami".

Na marginesie pragnę podkreślić, że mam wrażenie, że w Krakowie więcej do powiedzenia mają konserwatorzy zabytków, niż architekt miasta. Szanuję tych pierwszych w spełnianiu misji ochrony zabytków, ale wolałbym więcej spojrzenia w przyszłość, wyjścia poza wąski kontekst tylko historyczny i patrzenie w kierunku urbanistycznego i kulturowego rozwoju miasta, budowania jego współczesnej tożsamości, adekwatnej do czasu i cywilizacyjnych możliwości.

Stanisław Deńko, architekt

 
 
Copyright by W-A.pl 2007, e-mail: admin@w-a.pl      W-A.pl      www.wydział-architektury.com